-Musieliśmy, byliśmy gonieni przez cyklopa. Jesteśmy w końcu herosami.- powiedział Jammie.-Jak nas tu...
Nie usłyszałem reszty bo oberwałem czymś w głowę.
Obróciłem się i zobaczyłem Meride i Lizzy. Ta druga walnęła mnie plecakiem po głowie natomiast ta pierwsza krzyknęła:
-Rzymianie otoczyli cały obóz! Przez ciebie nie wydostaniemy się stąd!
-Że co?
-Gówno!- krzyknęła Merida.-Trwa wojna a my jesteśmy w obozie otoczonym przez Rzymskie wojska.
-Przecież to obóz letni.- powiedziałem rozgladając się.
-Letni?! Idioto jesteśmy w obozie herosów!
-Jack?- odezwała się nieśmiało Sophie.-O co tu chodzi?
-No właśnie.- odezwał się męski głos za mną.
Odwróciłem się, pierwsze co zobaczyłem do końskie nogi, popatrzyłem wyrzej i zobaczyłem mężczyznę. Nie że siedział na koniu, był centaurem, raczej każdy wie jak wygląda centaur. Tłów konia ale tam gdzie ma być jego głowa wyrasta człowiek powyżej pasa.
Centaur miał jasną sierść, krótko przyciętą siwiejącą brodę. Na plecach zawieszony miał łuk i kołczan, zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów.
-Dawno nie widziałem żadnego duszka.- powiedział centaur.-Ja się zwiesz?
-Jack Mróz.
-Jestem Chejron. No, no, no.- powiedział centaur zakładając ręce na piersi.- Zostałeś nie dawno strażnikiem, gratulacje. Ale co tu robisz, z łowczyniami, rozbitym pojazdem?
-Przepraszam bardzo, znamy się?- zapytałem się.
-W przeciwieństwie do bogów, nie traktuje duchów jak powietrze.- powiedział.
-Bogowie są bardzo podobni do dorosłych.- mruknąłem, Chejron uśmiechnął.
-Zwołujemy naradę, Sophie, Jammie- wzkazał na ich palcem.-Macie mi coś do wytłumaczenia.
-My przecież nic...- zaczął Jammie ale centaur uciszył go ruchem ręki.
-Witajcie panie.- powiedział kulturalnie w stronę Meridy i Lizzy.- Jak tu się dostaliście? Rano Thalia przesłała mi wiadomość że muszą ruszać do siedziby Amazonek.
MERIDA
-Słucham?- dopytałam się, nie mogłam przyswoić ostatniego zdania Chejrona.
-Powiedziały że to coś pilnego- tłumaczył centaur.- Dlaczego więc wy dwie tu jesteście?
-Dostaliśmy misję od Artmeidy.- powiedziałam.
-Chodźmy do Wielkiego Domu.- zaproponował Chejron.
Tak więc poszliśmy w tamtą stronę. Odwiedzaliśmy obóz średni co 5-10 lat. Co było dosyć często dla nas, biorąc pod uwagę że niektóre z łowczyn liczyły sobie kilka wieków.
Wielki dom stał nieco oddalony od domków, w zasadzie nie był aż tak wielki. Był pomalowany na niebiesko.
Weszliśmy do świetlicy, gdzie przy stole pimponga odbywały się wszystkie narady. Siedziała tam Clarisse, bliźniaki Stollowie, którzy byli mi znani wyłącznie z tego że dwa lata temu nasmarowali podkoszulek Pheobe jakimś świństwem po którym miała okropną wysypkę, dalej dziewczyna z brązowymi włosami i czerwonyni pasemkami, poruszała leniwie dłonią a wokół niej ciągnęła się smużka pary, z pewnością córka Hekate. Obok niej stał napakowany, łysy osiłek. Dziewczyna z lekkim makijażem, czarnymi włosami, miała na sobie turkusową sukienkę. I jeszcze innych dzieciaków, zauważyłam nawet tego młodego satyra, który wyruszył na ostatnią misję z łowczyniami. Tak w ogóle, satyr to człowiek z kozimi nogami.
-Hej, mogę to od ciebie wziąść?- zapytał mnie przystojny, blond włosy chłopak, z pewnością syn Apollina.
Zapewne jego gadka zadziałała by na każdą dziewczynę, ale ja jestem łowczynią.
Rzuciłam w niego moją kurtkę i łuk, jak najmocniej umiałam. Zachwiał się lekko a ja odparłam bez żadnych emocji.
-Możesz.
Ten zaśmiał się:
-Fajne te łowczynie, a po za tym spoko fryz.- odparł i zawiesił moje rzeczy na wieszaku.
Chejron z stukotem kopyt przeszedł przez pokój.
-Myśle że wszyscy chcemy posłuchać o waszej misji- powiedzial Chejron.
Lizzy od razu zaczęła wszystko dokładnie opowiadać.
-Jesteś bogiem, hę?- zapytał owy syn Apolla w stronę Jack'a.
-Yhy...- mruknął.-Sportów zimowych.
Zobaczyłam jak Chejron uśmiecha się do niego jakby myślał: ,,mądry dzieciak".
-Tak czy siak, musicie jakoś się z tąd wydostać żywi.
-Chejronie, przepraszam że przerywam- odezwałam się.- Ale czy Thalia podała powody dlaczego udała się do siedziby Amazonek?
-O właśnie.- powiedział Chejron.- Thalia dostała wiadomość od Nica di Angelo.
Pośród grupowych domków rozległy się szepty. Kojarzyłam tego chłopaka, był bratem Bianci di Angelo, która jako łowczyni przeżyła tylko kilka dni. Zginęła na misji ratując reszte towarzyszy, dopiero potem dowiedzieliśmy się że była córką Hadesa.
-Mają z sobą posąg Ateny Panteos.
-A co z...- zaczęła Clarisse.
-Tak, tak, tak. Gleadson jest z nimi, przekażesz to Melie- powiedział Chejron.
Clarisse pokiwała głową na znak zgody.
-Jest z nim Rzymska pretorka- dodał.
-Co?
-Jak to?
-Przecież to wróg!
Chrejron uciszył wszystkich:
-Zapomnieliście kim był nasz drogi syn Jupitera, Jason? Najwyraźniej im pomaga.
Z kąta wyłoniła się dziewczyna z rudymi włosami i z poplamioną farbami, katanką. Odezwała się:
-Ja i Grover rozmawialiśmy z nią, przecież mówiliśmy że chciała pomóc to ten Octawian za wszystkim stoi.
-Trudno- odezwała się Clarisse.- Jeśli się wycofią, będziemy walczyć. Dzisiaj wysyłam część domku na zwiady.
-Pójdę z tobą!- odezwała się dziewczyna z czerwonymi pasemkami.- Przyda wam się trochę mgły.
-Clarisse.- odezwał się Chejron.- macie moją zgodę, pod żadnym pozorem nie atakujcie.
Clarisse wyglądała na rozczarowaną tym pomysłem ale zgodziła się.
-A co z nimi?- zapytała dziewczyna w czarnych włosach.
Znałam ją, była z domku Afrodyty a podczas naszej ostatniej wizyty z dziećmi bogini miłości wybuchł mały spór.
-Musimy się koniecznie wydostać z obozu.- powiedział Jack zanim JA zdążyłam się odezwać.-Mamy narazie renifera i... nic.
-Dobrze, wszystko jest możliwe.- powiedział Chejron.- Lou dogadaj się w kwesti zwiadów z Clarisse. Will, musisz zaglądnąć do Melie. A reszta, mamy być gotowa tak jakby za chwile musieliśmy walczyć.
Grupowi domków rozeszli się zostałam tylko ja, Chejron, Lizzy, Sophie, Jammie i Jack.